poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Roscuro

-Miałaś mnie oprowadzić i wytłumaczyć to i owo. Ale nie martw się, już nie musisz, ktoś chce z tobą pogadać - powiedziałem zdenerwowany, a dziewczyna jakby od niechcenia zapytała:
-A niby kto?
-A niby szanowna pani dyrektor, powodzenia. - od parsknąłem i odszedłem. Po drodze ta kupka nienawiści zdążyła mnie wyprzedzić i zmrozić lodowatym spojrzeniem. Jak tacy ludzie mogą w ogóle żyć? Może po prostu nie mają na siebie pomysłu i starają się założyć maskę "cool" sceptycznej osoby? A tam, czort ich wie. Miejmy nadzieję, że owa panna nam nie będzie przeszkadzać w życiu codziennym... Czekaj, czekaj... NAM?! Już mi odbija. Przydałoby się przebiec po dachach... Która to, 15:30. Bylibyśmy jeszcze w morzu. O 19 zaniósł bym pieniądze i w końcu udał się na upragniony wypoczynek przed telewizorem. Tylko, że tamtego życia już nie ma. Wyparowało tak nagle i boleśnie... Czułem się niczym rycerz bez swojego zamku, niczym jeleń bez lasu. Tak nieswojo, tak źle... I nagle zdałem sobie sprawę, że gdyby nie kilka cm zderzyłbym się z jakimś chłopakiem.
-Ohhh, sorry. - zaczął ciemnowłosy.
-T, to moja wina. - powiedziałem ciszej i przejechałem dłonią po włosach.
-Co tu robisz? Nigdy wcześniej cie nie widziałem. - kontynuował chłopak.
-Sam nie wiem...
Martin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz