czwartek, 29 stycznia 2015

Od Vanessy

Nikłe światło księżyca oświetlało las, znajdujący się przede mną. Lekki wiatr poruszał bezgłośnie gałęziami drzew, jakby tuląc je do snu. Słyszałam rozmowy, dobiegające z okiem Akademii. Ktoś właśnie głośno się śmiał; coś spadło z hukiem na podłogę. 
Siedzenie na dachu ogromnego budynku pewnie kiedyś byłoby dla mnie przerażające, wręcz nie do pomyślenia, ale teraz balansowałam na jego krawędzi ze zwisającymi nogami. 
"Jakie to zabawne" - pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. 
Niespodziewanie usłyszałam cichy szum w lesie. Bardzo mnie zainteresował, więc już w kociej postaci zeskoczyłam na balkon, potem na kilka kolejnych, aż w końcu za ziemię. Pobiegłam do puszczy zamieniając się jednocześnie w człowieka. Kto włóczył się tutaj po nocy? A, no tak, ja. Zatrzymałam się przy linii drzew, zaczęłam się cicho skradać. Znowu coś usłyszałam. Niedaleko mnie złamała się jakaś gałąź. Czy ten ktoś (albo coś?) chciał mnie celowo nastraszyć? Starałam się uspokoić swoje serce, które zaczęło nieznośnie łomotać. 
- Co tutaj robisz? - odezwał się nagle ktoś tuż za mną. Starałam się nie krzyknąć. Odpowiedziałam lekko drżącym głosem:
- Mogę zadać tobie to samo pytanie. - odwróciłam się powoli. Zobaczyłam okropnie wysokiego chłopaka, którego już chyba gdzieś widziałam w Akademii. 

Martin? Przynudzam ;/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz